Podczas gdy adwokat zajmował się sądem i prokuraturą, Sanowski postanowił "zaszyć się". Zmienił numer telefonu, początkowo ukrywał się w mieszkaniach innych ludzi w Kijowie, potem wyjechał do Naddniestrza, a stamtąd do Mongolii. Mieszkał tam przez kilka miesięcy. Przyjechała do niego żona.
"Pewnego razu przez aplikację WhatsApp zadzwonił do mnie Pokład. Powiedział, że wie, gdzie jestem i że też jest w Kiszyniowie. Zaproponował spotkanie. Powiedział, że powinienem współpracować z nimi, albo będzie „bardzo źle". Być może sprawa w prokuraturze wojskowej była dla nich prawdziwym zagrożeniem, dlatego chcieli, abym zrezygnował. Niby zgodziłem się na spotkanie, przenieśliśmy je na następny dzień na 12:00. Na wszelki wypadek, asekurując się nagrałem apel na kamerę, a sam wyjechałem z żoną do Bułgarii" – powiedział Siergiej.